Sąd udowodnił, że 25 stycznia Rafał K. działał z premedytacją. Napadu postanowił dokonać już trzy dni wcześniej. Przygotował kominiarkę, a w dniu, kiedy wiedział, że listonoszka będzie roznosić emerytury i renty, zaczaił się na nią między budynkami. Gdy kobieta pukała do drzwi pierwszego mieszkania, zaszedł ją od tyłu, złapał za usta, a następnie uderzył pięścią w głowę. Gdy pokrzywdzona upadała na plecy, Rafał K. wyrwał jej saszetkę z pieniędzmi i dokumentami pocztowymi. Uciekł w kierunku pobliskiego lasu. Tam opróżnił saszetkę. Okazało się, że było w niej ponad 11 tys. zł. Następnie oskarżony stopem pojechał do Złotoryi. Stamtąd udał się taksówką do Legnicy, gdzie kupił buty i na dworcu PKS grał na automatach. Następnie pojechał do Wrocławia. Na miejscu zamówił taksówkę na lotnisko. Tam kupił bilet lotniczy do Dublina na następny dzień. Po tym ponownie taksówką wrócił do centrum miasta. Wynajął pokój w hotelu. Rano w pobliskim kasynie znowu grał na automatach. Później pojechał na zakupy. W kantorze wymienił część gotówki na tysiąc euro. Zjadł obiad i pojechał na lotnisko. Został zatrzymany przez Straż Graniczną dosłownie w ostatniej chwili, już w trakcie odprawy paszportowej, tuż przed odlotem do Irlandii. Oskarżony miał przy sobie już tylko tysiąc euro i 1800 zł, co oznacza, że prawie 6 tys. zł w ciągu jednego dnia wydał i przegrał na automatach.
Złotoryjski sąd skazał bandytę na karę łączną trzech lat pobawienia wolności. Poza tym Rafał K. ma zapłacić 3 tys. zł dla listonoszki oraz 5 tys. zł dla pobitego mężczyzny. Sąd orzekł też obowiązek naprawienia szkody względem poczty w wysokości dotyczącej nieodzyskanych pieniędzy - 5637 zł. Poczcie zwrócono już odzyskane w toku postępowania 5609 zł.