Lokator i jednocześnie właściciel psa nie otwierał, gdy dobijali się do niego policjanci. Mieli nakaz umieszczenia groźnego psa w schronisku. Miesiąc wcześniej zwierzę dotkliwie pogryzło jednego z sąsiadów w okolicach krocza.
- Szczuł tym psem, nawet własną siostę kiedyś poszczuł i potem była awantura - mówi jedna z sąsiadek. - Boimy się. Każdy się boi wyjść z mieszkania, ale od tamtego wypadku już nie wypuszcza psa z mieszkania. Tylko sam wychodzi.
Gdy strażacy w koszu na wysięgniku z wozu bojowego przy oknie mieszkania próbowali odciągnąć uwagę zwierzęcia, w tym czasie druga ekipa wyważała drzwi do mieszkania. Okazało się, że wraz z psem w środku jest także sam lokator. Nie chciał oddać psa, ponieważ bał się reakcji własnego syna, faktycznego właściciela psa. Obecnie młodszy z lokatorów przebywa w zakładzie karnym.
Gdy tylko psa umieszczono w klatce i wyniesiono z budynku, raptownie się uspokoił. Przestał ujadać i atakować pracowników firmy wyłapującej bezdomne zwierzęta.
- Gdy tylko strażacy otworzyli drzwi do mieszkania pies wsadził łeb w szparę, niemal wprost w moją pętlę - przyznaje Daria Suchołbiak ze świdnickiej firmy Olech. - Widać, że pies jest agresywny tylko w obecności właściciela. Albo był bity albo szczuty.
Amstaff trafi do legnickiego schroniska dla zwierząt.