Legniczanie Witold P. (51 lat), Stanisław B. (53 lata), Henryk G. (49 lat) i Stanisław Ł. (47 lat) zostali skazani na 25 lat więzienia za zabójstwo swojego kolegi Ryszarda P. Proces trwał półtora roku. Najważniejszymi dowodami w sprawie były zeznania samych oskarżonych – jedynych świadków zabójstwa – i ślady krwi zabitego na butach i spodniach Witolda P.
Oskarżeni dopuścili się zbrodni o szczególnej brutalności i z zamiarem zabójstwa – uzasadnia wyrok sędzia Marek Regulski. - Stanisław B.(pełne nazwisko oskarżonego do wiadomości red.) żeby upewnić się, że ofiara nie przeżyje, po wrzuceniu do studzienki skakał po pobitym. Nie mieli powodu do takiego zachowania. Zarówno sprawcy jak i ofiara byli bezdomni, razem spożywali alkohol. Jedyne zaszłości z przeszłości to spór o złom i zegarek na rękę. Nie było motywu do aż takiej agresji, a takie zachowanie musi się spotkać z ostrą represją wymiaru sprawiedliwości.
Stanisław B., Henryk G. i Stanisław Ł. Zostali też uznani winnymi pobicia Ryszarda P. Do zdarzenia doszło dzień albo kilka dni przed zabójstwem. Sąd uznał, że Stanisław Ł. i Stanisław G. użyli w trakcie pobicia noża.
Do zabójstwa doszło w okresie 18-25 września 2009 roku. Jak ustaliła prokuratura, czterej oskarżeni pili dzień wcześniej denaturat i wówczas przypomnieli sobie, że bezdomny Ryszard P. uderzył kiedyś Stanisława B. Poszli więc do altany na ogrodach działkowych przy ul. Poznańskiej i skatowali koczującego tam Ryszarda P. Pobitemu udało się uciec. Oskarżonym zemsta wydała się za mała, dlatego następnego dnia, 25 września, ponownie przyszli na ogródki działkowe, pocięci nożem, pięściami i nogami bili po twarzy i całym ciele swoją ofiarę, następnie w altanie parcianym paskiem skrępowali nogi, a nylonowym sznurkiem ręce swojej ofiary i zawlekli do studzienki, do której wrzucili jeszcze żywego Ryszarda P. Stanisław B. przykrył jeszcze właz studni i sprawcy odeszli. Przyczyną zgonu, jak ustalili biegli, było utonięcie.
- Będziemy się odwoływać od wyroku – zapowiada Zbigniew Bazylczyk, obrońca Stanisława B.
Mecenas był jedynym reprezentantem oskarżonych na sali. Samych sprawców nie dowieziono z aresztu, ponieważ zakład karny nie dostał oryginałów dokumentów dostarczenia więźniów.
Wyrok nie jest prawomocny.