- Dla mnie to absurdalna sprawa, że przez tyle lat nie mogliśmy wykryć przestępstwa – przyznał dziś przed sądem były dyrektor oddziału. - działalność trzech pań utrudniała wykrycie procederu.
Były dyrektor wyjaśnił procedurę przyjmowania bezpiecznych kopert od firm. Przyjmowała je kasjerka, która przekazywała do skarbca, a stamtąd skarbnik do centrum gotówkowego, gdzie pieniądze w kopertach były sprawdzane. Bank miał na tą procedurę sześć dni. Skarbnikiem była Bożena P., już skazana w procesie, która razem z Wiesławą T. wyciągały pieniądze z kopert i wkładały do nich ścinki z gazet i ulotki reklamowe BZ-WBK.
Sprawa wyszła na jaw, gdy firma Gant, jeden ze strategicznych klientów BZ-WBK chciał pobrać pieniądze z rezerwy skarbca.
- Dla Gantu utworzyliśmy specjalną rezerwę w skarbcu – tłumaczy świadek. - Umowa z Gantem pozwalała mu na pobranie w każdej chwili, także w późnej porze popołudniowej gotówki niemal w dowolnej kwocie. Audyt wewnętrzny odkrył, że, oprócz bezpiecznych kopert, w skarbcu Bożena P. i Wiesława T. zgromadziły rezerwę z pieniędzy księgowanych jako niezliczone. To miało być ich zabezpieczenie na wypadek potrzeb Gantu.
Sprawa wyszła na jaw właśnie, gdy Gant poprosił o gotówkę w większej ilości, a Bożena P. wyjechała na urlop. Wówczas jej zastępczyni zaczęła otwierać bezpieczne koperty, w których były tylko ścinki.
Wszystkie oskarżone przyznały się do winy i złożyły obszerne wyjaśnienia. Bożena P. i Agnieszka K. zgodziły się na dobrowolne poddanie karze. Pięć lat kary łącznej więzienia i nakaz oddania ponad 7,8 mln zł zagrabionych pieniędzy usłyszała to wyrok 49-letniej Bożeny P., byłej głównej księgowej BZ WBK. Jej młodsza koleżanka z pracy 34-letnia Agnieszka K. została skazana na 3 lata więzienia w zawieszeniu na okres 7 lat i oddanie 791 tys. zł.
Wiesława T. nie zgodziła się na dobrowolne poddanie karze.