Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Legnica
Lądowałam z kapitanem Wroną

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
- Udało się nam! I to Pani zasługa - rzucił Olivier Janiak do Czesławy Golisz, gdy oboje schodzili ze sceny. Wspólnie wylicytowali zdjęcie z autografem kapitana Tadeusza Wrony za tysiąc złotych. Wygrał uśmiech chojnowianki i jej opowieść o pamiętnym locie i lądowaniu.
Lądowałam z kapitanem Wroną
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.Lądowałam z kapitanem Wroną
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.Lądowałam z kapitanem Wroną
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.Lądowałam z kapitanem Wroną
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.

Organizatorzy legnickiego Finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy chcieli w naszym mieście licytować czapkę kapitana Wrony. Zgodził się, ale pomysł spodobał się też Jurkowi Owsiakowi i zachował gadżet do centralnej licytacji. Do Legnicy trafiła jedynie fotografia, którą razem z Olivierem Janiakiem licytowała chojnowianka - pasażerka lotu z 1 listopada.

Pani Czesława Golisz ma 70 lat, ale po internecie serfuje lepiej od niejednego nastolatka. Do dziś przegląda kolejne, nowe filmiki nagrane z lądowania Boeinga 767 na warszawskim lotnisku. I ciągle odkrywa coś nowego.

- Niedawno zobaczyłam, że na początku pasa startowego stały już wozy strażackie - przyznaje pani Czesława. - Wtedy zdałam sobie sprawę, że na ziemi liczyli się z tym, że może dojść do katastrofy.

1 listopada chojnowianka wracała od córki mieszkającej w Stanach Zjednoczonych. W Warszawie miała się przesiąść do samolotu do Wrocławia, gdzie na spotkanie z nią jechała druga córka. Siedziała wygodnie w fotelu pasażera i cały czas biła się z myślami, czy zwrócić uwagę barczystemu, wysokiemu mężczyźnie, który "sądząc po nosie" mógł być bokserem, że jego 7-letni synek jest nieznośny. Przez cały lot malec robił zamieszanie, wiercił się, hałasował, gdy ojciec smacznie spał. Jej rozterki przerwał nagły harmider załogi samolotu. - Wtedy zorientowałam się, że sytuacja jest zła, a wkrótce personel to potwierdził słowami "mamy problemy techniczne" - wspomina pani Czesława.

Byli już nad Warszawą i właśnie zaczęła się najdłuższa godzina w życiu 200 pasażerów Boeinga.

- Chciałam, by to się już skończyło, chciałam wysiąść z tego pudełka - wspomina. - Pogodziłam się z losem. Nie myślałam o sobie. Ja już swoje przeżyłam. Myślałam jak poradzą sobie córki i martwiłam się o pasażerów. Leciały tam całe rodziny, mnóstwo dzieci. W czasie lotu ciągle słyszałam jak snuli plany, a teraz nagle wszystko to runęło wraz z wiadomością, że są "problemy techniczne". To nie była pora na ich umieranie. Oni powinni żyć. Pamiętam przerażone oczy Pawełka. Siedział cicho, a jego ojciec patrzył na niego bezradnie. On, który na ziemi rozniósłby każdego, kto by zagrażał jego dzieciom, tu, w powietrzu czuł się bezsilny. W całym samolocie dochodził do mnie szloch i płacz, ludzie się z sobą żegnali.

Samego lądowania na brzuchu nie czuła. "To było jak posadzenie jajka na wacie" - wspomina. W samolocie nie słychać było zgrzytu rozrywanego podwozia. Poczuła ulgę, gdy wylądowali i wbiła się głębiej w fotel. Z tego poczucia, że to już koniec wyrwał ją nagły krzyk personelu "Uciekać, uciekać, bo samolot zaraz wybuchnie!" Natychmiast ustalono, kto za kim wychodzi. Na trapie pani Czesława utknęła przy zjeżdżaniu. Pomogli inni pasażerowie. Zawieziono ich do saloników prezydenckich i senatorskich na lotnisku. - Obsługa samolotu i lotniska była na wysokim poziomie, starano się, by nikomu niczego nie brakowało, od razu też pojawiło się dwóch psychologów, w tym dziecięcy - dodaje chojnowianka. - Nie zapamiętałam tego jako przykrego zdarzenia. To był wypadek przy pracy, awaria sprzętu. A LOT udowodnił, że potrafi zatroszczyć się o pasażerów. Nie boję się latać, nawet bardziej zaufałam. Gdyby na lotnisku był podstawiony samolot do Wrocławia to od razu był wbiegła po trapie.

Jednak do Chojnowa odwieziono kobietę taksówką zamówioną przez lotnisko. Następnego dnia przyjechała pod dom Czesławy Golisz kolejna taksówka. Przywiozła jej bagaże z samolotu.


TOW



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Środa 24 kwietnia 2024
Imieniny
Bony, Horacji, Jerzego

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl