Studium wykonalności o zagospodarowaniu legnickiego lotniska opracowali eksperci konsorcjum PM Group Polska. Kosztowało to miasto prawie 150 tys. zł. Dzisiaj radni być może zadecydują o przyszłości blisko dwustu hektarów wolnej powierzchni.
To już nie pierwszy raz, gdy przyszłość betonowej płyty wraca na tapetę. W mieście ścierają się dwie opcje zagospodarowania olbrzymiego terenu po byłym sowieckim porcie lotniczym. Radni LiD popierający prezydenta Legnicy forsują koncepcję przeznaczenia całego terenu pod działalność przemysłową. Prezydent miasta, Tadeusz Krzakowski do znudzenia podaje wiele argumentów przeciw wskrzeszeniu legnickiego lotniska, za którą są niektórzy radni opozycyjni wobec prezydenckiego obozu. Najważniejszym argumentem "przeciw" są potężne koszty, jakie musiałby wyłożyć zainteresowany reaktywacją lotniska inwestor. Bo prezydent Legnicy publicznie oświadczył, że miasto nie dołoży złotówki do budowy portu. A pieniędzy na wskrzeszenie lotniska potrzeba sporo. Według ekspertów - blisko 170 mln zł. Prezydent Krzakowski wychodzi więc z założenia, że najlepszym rozwiązaniem dla mieszkańców jest przeznaczenie całego terenu pod działalność przemysłową. Prezydenckie argumenty potwierdziły się w studium wykonalności.
Autorzy opracowania analizowali dwa warianty inwestycyjne: zagospodarowanie terenu lotniska na cele lotnicze i alternatywne zagospodarowanie terenu lotniska na cele przemysłowe. Konkluzja jest taka, że nawet gdyby lotnisko działało na pełnych obrotach, przy maksymalnym wykorzystywaniu lotów pasażerskich, i tak przynosiłoby straty rzędu miliona złotych rocznie.
Jeśliby natomiast teren przeznaczyć pod działalność przemysłową, miasto zapewni inwestorom uzbrojenie wszystkich działek, a w zamian może spodziewać się wpływów z podatków 10,5 mln zł rocznie i to w pesymistycznej wersji.
- Chcę powiedzieć jasno. Nigdy nie byłem i nie jestem przeciwko budowie portu lotniczego w Legnicy. Jeśli nawet dziś pojawi się zainteresowany inwestor i powie, że buduje lotnisko, proszę bardzo. Ale miasto nie dołoży do tego żadnej złotówki - oświadczył prezydent Legnicy, Tadeusz Krzakowski.
Dlatego prezydent woli, by cały teren był rozsądnie wykorzystany, a rozsądek każe przeznaczyć ten teren pod działalność przemysłową. Problem w tym, że wariant ten może dziś przepaść z kretesem. Nie wydaje się, by koalicyjni radni, którzy mają w radzie większość poparli prezydenta miasta. Chyba, że zdarzy się cud? Bo dziś Polacy tylko na cuda czekają, może pierwsi dostąpią ich legniczanie?