Wczoraj byliśmy świadkami kolejnej odsłony procesu Emiliana Stańczyszyna, byłego burmistrza Polkowic i sześciu przedsiębiorców lokalnych za nami. Swoje wnioski składali wczoraj kolejni oskarżeni o przyjmowanie korzyści majątkowych.
Jeden z nich, Franciszek G. złożył dodatkowe wyjaśnienie. Dotyczyło ono słów jakie padły na sali sądowej w trakcie ostatniej rozprawy, gdzie Franciszek G. oświadczył, że niektóre jego zeznania zostały wymuszone przez prokuraturę i funkcjonariusza policji prowadzącego przesłuchania.
- Po przemyśleniu chcę skorygować słowa jakie padły na ostatniej rozprawie – mówił Franciszek G. – Podtrzymuje to, że wywierano na mnie presję, ale w moim odczuciu nie doszło do złamania prawa. Nigdy nie utrzymywałem żadnych kontaktów korupcyjnych z Emilianem Stańczyszynem (zgodził się na publikację w mediach swojego nazwiska i wizerunku - przyp.red.). W śledztwie przyznałem się do winy, jednak nie jestem pewien, czy moje działania miały charakter korupcyjny.
Oskarżony o dawanie łapówek Marek J. podtrzymał większość swoich wyjaśnień jakie złożył w trakcie prowadzenia śledztwa, jednak zaprzeczył, jakoby miał świadomość, że część pieniędzy jakie zapłacił innemu z oskarżonych, Franciszkowi G. miały być przeznaczone na łapówki. Markowi J. zarzuca się dawanie łapówek w kwocie 100 tysięcy złotych.
Swoje oświadczenie złożył również Emilian Stańczyszyn. Stwierdził w nim jasno, że nie odpowiada za czyny swojego brata, również oskarżonego w tym procesie.
Piotr S. miał wymuszać wypłacanie łapówek od innych przedsiębiorców powołujące się na rozległe kontakty byłego burmistrza Polkowic.
- Zawsze uprzedzałem najbliższych współpracowników i kolegów, aby nie ufali nikomu kto się na mnie powołuje – oświadczył Emilian Stańczyszyn. – Niestety tacy ludzie byli. Powoływali się na mnie by wzmocnić swoje różnorodne działania i nie myślę tu o działaniach poza granicami prawa. Ta praktyka przez lata się sprawdzała, ale jeśli chodzi o najbliższą rodzinę, z moim bratem było mi najciężej.
Kolejną rozprawę sąd wyznaczył na 14 maja.