Bezmyślne i bezsensowne niszczenie wiat przystankowych w mieście staje się powoli, może nie nagminnym, ale dość "popularnym" procederem.
W 2005r. działalność przystankowych wandali naraziła gminę na stratę ponad 50 tys. zł - tyle bowiem kosztowała naprawa wielu zdemolowanych spośród 73 istniejących w mieście wiat przystankowych MPK. Tylko w tym roku doszło już do kilku zgłoszonych aktów wandalizmu.
Pod koniec stycznia sprawcy całkowicie zniszczyli dachy dwóch wiat przystankowych przy ul. Piastowskiej, w pobliżu SP nr 4 i przy skrzyżowaniu z ul. Dąbrowskiego. Naprawa wyrządzonych szkód wyniosła wówczas ponad 2 tys. zł. W nocy z 18 na 19 kwietnia wandale dali o sobie znać po raz kolejny. Tym razem zdemolowali wiatę przystankową autobusów MPK przy Alei Piłsudskiego, w pobliżu Parku Bielańskiego, w samym centrum osiedla Kopernika.
- Na usuwanie skutków barbarzyńskiej działalności wandali w wiatach przystankowych, miasto wydaje rocznie około 60 tysięcy złotych. Niedawno za prawie 30 tysięcy zł naprawiono szklane ściany w 25 wiatach, a cztery kolejne pomalowano. Koszt remontu wiaty przy Piłsudskiego sięgnie dwóch tysięcy złotych - mówi Arkadiusz Rodak, prezydencki rzecznik.
Ostatnią "ofiarą" sprawców, i to minionej nocy, był przystanek u zbiegu ulic Chojnowskiej i Kawaleryjskiej.
- O niszczeniu przystanku poinformował nas jeden z mieszkańców, który widział całe zdarzenie. Świadek wskazał nam kierunek ucieczki sprawców. Policjanci ujęli wandali w bezpośrednim pościgu. Są to mieszkańcy Legnicy w wieku 20 i 21 lat. Obaj byli po spożyciu alkoholu, trafili na Izbę Wytrzeźwień - relacjonuje nadkom. Sławomir Masojć, rzecznik prasowy komendanta miejskiego policji w Legnicy.
Gdy wytrzeźwieją, zostaną postawione im zarzuty zniszczenia mienia. Władze miasta już zapowiedziały domaganie się od sprawców poniesienie kosztów za naprawę zniszczonego przystanku.
Policja i władze miasta apelują do legniczan, by nie pozostawali obojętnymi, gdy są świadkami niszczenia wiat. Widząc demolkę wiat, każdy z nas może anonimowo o tym poinformować policję czy Straż Miejską. Oby, we wszech ogarniającej nas znieczulicy, zawsze znalazł się choćby jeden, który zgłosi służbom taki przypadek.