Zbigniew Grochowski, rocznik 1927, to żywa legenda. Zamiast pistoletu maszynowego trzymał w ręku aparat fotograficzny. Biegał za kolegami powstańcami i robił zdjęcia z walk. To, co w 1944 roku udało mu się uwiecznić na kliszy, dziś można obejrzeć w Legnickiej Bibliotece Publicznej.
Nasz bohater nie miał łatwego dzieciństwa. Jak wielu jego rówieśników, zamiast cieszyć się urokami młodości, musiał zmierzyć się z twardą i brutalną rzeczywistością. Miał 12 lat, gdy wybuchła II wojna światowa. Los rzucił młodego Zbyszka wraz z rodzicami do Warszawy. Zamieszkali na Starym Mieście. Musieli egzystować pod zmienionym nazwiskiem, bo jego ojciec (przed wojną był dziennikarzem) od razu zaczął aktywnie działać w konspiracji. Wacław Stefan Zabłocki to była nowa tożsamość młodego Zbyszka, który od razu postanowił uczestniczyć w "kompletach", tajnym nauczaniu.
- Gimnazja, licea i wszystkie wyższe uczelnie były wtedy zamknięte. Za noszenie szkolnych podręczników groziło natychmiastowe aresztowanie i w najlepszym razie wywózka na przymusowe roboty do Niemiec – opowiada nasz bohater.
Jak wielu jego rówieśników, młody Zbyszek szybko wstąpił do Szarych Szeregów. Jego starsi koledzy służyli już w Armii Krajowej. W harcerstwie "Wacek" odpowiadał za przenoszenie meldunków z miejsca na miejsce. To wtedy "zachorował" na fotografię. W tamtych czasach także posiadanie aparatu fotograficznego było surowo zakazane. Robienie zdjęć groziło nawet rozstrzelaniem. Ale pan Zbigniew był nieugięty i uparty. Pasja robienia zdjęć przewyższała wszelkie nakazy i zakazy. Narzędziem pracy młodego chłopaka ze Starówki stał się Kodak Retina z wysuwanym obiektywem.
- Wielokrotnie malowaliśmy słynne "kotwice" na ścianach domów, kolportowaliśmy tajne biuletyny i z ukrycia robiliśmy zdjęcia ulicznych egzekucji popełnianych przez hitlerowców. Niektóre z tych fotografii trafiały do konspiracyjnego wywiadu w Wielkiej Brytanii – kontynuuje pan Zbigniew.
Był 1 sierpnia 1944r. W stolicy wybucha Powstanie. W pierwszym miesiącu walk, młodemu Zbyszkowi udało się zrobić kilkanaście fotografii. Na kliszy udało mu się uwiecznić pierwsze powstańcze walki batalionów AK. Wkrótce potem pan Zbigniew wraz z matką zostali wywiezieni na przymusowe roboty do Niemiec. Ojciec natomiast trafił do obozu pracy w Neugamme pod Hamburgiem, którego niestety nie przeżył.
Po zakończeniu wojny pan Zbigniew wrócił do zniszczonej stolicy. W maju 1945r. zrobił kilkaset fotografii zburzonej Warszawy. Ale zanim do niej przybył, musiał pokonać morderczą podróż w przeładowanym pociągiem z Lublina do Warszawy. Widok tej wyprawy uwiecznił na jednym ze swoich zdjęć. Większość zachowanych fotografii zdobi dziś mury Muzeum Powstania Warszawskiego. Niektóre z nich można również oglądać w Legnickiej Bibliotece Publicznej.
- W taki oto sposób promień światła utrwalił przeszłość na czarno – białym filmie – podsumowuje Zbigniew Grochowski.
Po wojnie pan Zbigniew zdał maturę i dostał się na Uniwersytet Marii Curie – Skłodowskiej w Lublinie. Podczas swoich studiów pracował jako nauczyciel w Technikum Chemicznym. Po obronie dyplomu na wydziale przyrodniczym, los rzucił go na ziemię legnicką. Od 1952r. przez 44 lata uczył w legnickim Techniku Spożywczym. Za swoją działalność społeczną i zawodową został odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi i srebrnymi odznakami, m.in. Zasłużonego dla Dolnego Śląska czy Zasłużonego dla Oświaty Województwa Legnickiego.