Wczoraj obraz Waldemara Krzystka miał premierę w Legnicy, dziś ruszył na podbój Gdyni.
Na ten film czekało wielu mieszkańców Legnicy. "Mała Moskwa" w reżyserii legniczanina Waldemara Krzystka miała wczoraj swoją prapremierę. Specjalne pokazy filmu zorganizowano w "Ognisku" i w "Piaście". Darmowa projekcja dla chętnych mieszkańców odbyła się na dziedzińcu Akademii Rycerskiej. Jak przystało na uroczystą prapremierę (w kinie "Ognisko"-przyp.red.) zadbano o stosowną oprawę. Był czerwony dywan, a gości "rewidowali" statyści w sowieckich mundurach. Specjalny, bo prywatny pokaz w "Piaście", zorganizował dla swoich przyjaciół autor scenariusza i reżyser w jednej osobie, czyli Waldemar Krzystek, który przed projekcją życzył swoim gościom osobistych refleksji. Po blisko dwóch godzinach, publiczność nagrodziła "Małą Moskwę" brawami.
- Dla mnie osobiście film jest ponadczasowy. Pokazuje nam obraz tamtych legnickich czasów. Ci, którzy nie znali Legnicy z tamtego okresu, nie znali tego charakterystycznego klimatu, poprzez pryzmat tego filmu będą mogli doświadczyć, jak zniewolony był człowiek, jak nie liczyła się jednostka, a jednocześnie jak na tym tle zachowano godność i człowieczeństwo i wartości, które nie przemijają, jak miłość i przywiązanie. Film jest nasz, legnicki. Podziękowania należą się wszystkim, którzy przyczynili się do powstania tego obrazu, reżyserowi, aktorom, statystom, całej ekipie filmowców. Stworzyli dzieło, które zawsze będzie utożsamiane z Legnicą - komentował na gorąco po premierze "Małej Moskwy" prezydent Legnicy, Tadeusz Krzakowski.
Wojciech Kondusza, autor znanej w mieście książki: "Mała Moskwa - rzecz o radzieckiej Legnicy" tak ocenił fabułę
- Myślę, że będzie się podobał nie tylko legniczanom, ale i pozostałym odbiorcom. Film jest ciepły, antyrosyjski, choć pokazuje tę miłość w cieniu sowieckiego imperium. Jest wiele mocnych scen wyciskających łzy na widowni, scen, o których będzie się dużo i głośno mówić pewnie nie raz. Zwłaszcza wstrząsająca scena katolickiego chrztu przeplatana ze sceną śpiewania religijnej pieśni ormiańskiej przez rodziców dziecka. Myślę, że "Mała Moskwa" odegra istotną rolę w budowaniu świadomości młodego pokolenia o tych ponurych czasach - mówił Wojciech Kondusza.
Wychodzący z premiery mieli różne odczucia. Jedni przyznawali się do łez wzruszenia, wróciły wspomnienia sowieckiej rzeczywistości w Legnicy. Drudzy byli ostrożni w zachwytach. Jeszcze inni twierdzili, że film był momentami nudny i w sumie za długi.