Zima, nie zima, zakłady świadczące usługi pogrzebowe wolnego dnia nie mają. Gdy człowiek umiera, trzeba przecież godnie i należycie go pochować. Tutaj pracy nie można sobie odłożyć na później. Trzeba przygotować grób w każdych warunkach atmosferycznych – gdy pada deszcz czy śnieg. Nie ma lekko. Najgorszą aurą dla grabarzy jest zima, a najbardziej paskudne warunki do pracy – to silne mrozy. Np. takie, sięgające do minus 20-25 stopni Celsjusza, które nawiedziły nasz region w ostatnich tygodniach. W takich sytuacjach wykopanie co najmniej 2-metrowego dołu na cmentarzu jest nie lada wyzwaniem. Grabarze z legnickich zakładów i firm pogrzebowych kruszą twardą jak skała ziemię w najróżniejszy sposób.
- Nawet przy plusowych temperaturach ziemia potrafi być zmarznięta do pół metra w głąb. W takich warunkach łopaty niewiele pomogą. Przydają się już potem do zgarniania i zasypywania trumny. W takich sytuacjach, gdy ziemia jest skostniała nasi pracownicy używają młota spalinowego do kruszenia. Przydają się oczywiście też kilofy – mówi Alicja Różycka, mistrz usług pogrzebowych Zakładu Usług Pogrzebowych Legnickiego Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej, który jest zarządcą największego w mieście cmentarza komunalnego.
Zakład Usług Pogrzebowych LPGK przygotowuje dziennie średnio pięć pochówków. Wykopanie kilkumetrowego dołu pod jedną trumnę trwa dwie, nawet trzy godziny. Robota jest czasochłonna i wyczerpująca. Zajęcie jest więc na cały dzień.
- Nie ma lekko. Pracować trzeba, nawet w tak trudnych zimowych warunkach. Każda metoda jest dobra, by skutecznie „rozprawić” się ze zmarzniętą ziemią – dodaje jedna z pracownic innego legnickiego zakładu pogrzebowego „Orfeusz”.
Niektórzy grabarze zanim przystąpią do kruszenia skostniałej ziemi, najpierw próbują ją jakoś rozgrzać. A sposobów jest wiele – najprostszy i ponoć najbardziej skuteczny – to rozpalenie niewielkiego ogniska na miejscu pochówku. Metoda dość drastyczna i oryginalna, ale jak mówią grabarze – szybko przynosi pożądane efekty.