Sprawa "Biedronki" zaczęła się Bożeny Łopackiej, byłej kierowniczki sklepu tej sieci w Elblągu. W 2002r. kobieta pozwała zarząd Jeronimo Martins Dystrybucja, właściciela sieci sklepów "Biedronki" o łamanie praw pracowniczych. Kierowniczka pracowała po godzinach, nie dostając za to ani złotówki. Pierwszy proces w tej sprawie rozpoczął się na początku 2003 roku. Sąd Okręgowy w Elblągu nakazał wypłacić poszkodowanej kobiecie 35 tys. zł wynagrodzenia za nadgodziny. Właściciele "Biedronki" odwołali się od wyroku i Sąd Apelacyjny w Gdańsku nakazał powtórzenie procesu. Ale drugi wyrok był również korzystny dla Łopackiej. Z tym jednak wyjątkiem, że kobiecie przyznano mniejsze zadośćuczynienie, nie 35, a 26 tys. zł.
Sprawa Bożeny Łopackiej, która jako pierwsza w kraju odważyła się powiedzieć głośno, co tak naprawdę dzieje się w "Biedronkach" rozpoczęła falę pozwów do sądu. W jej ślady poszły setki innych pracowników "Biedronek". Powstało nawet Stowarzyszenie Poszkodowanych przez Wielkie Sieci Handlowe Biedronka. Zakrojone na szeroką skalę śledztwo w sprawie złośliwego lub uporczywego naruszania praw pracowniczych wszczęła Prokuratura Okręgowa w Gliwicach. Ale ze względu na ogrom sprawy, postępowanie rozdzielono przesyłając akta do poszczególnych prokuratur okręgowych na terenie całego kraju. Legnicka prokuratura prowadziła sprawę od maja 2007r. i zakończyła w czerwcu tego roku.
Postępowanie dotyczyło grupy 218 pokrzywdzonych. Efekt prokuratorskiego śledztwa jest taki, że trzynastu osobom przedstawiono zarzuty. Wobec dwunastu z nich skierowano wnioski do sądów w Legnicy, Głogowie i w Złotoryi zasądzenie grzywien w wysokości od kilkuset do kilku tys. zł. Wobec jednej osoby podejrzanej skierowano akt oskarżenia do Sądu Rejonowego w Jaworze. W sześciu przypadkach sprawę umorzono.
- Stało się tak dlatego, że przestępstwa naruszenia praw pracowniczych zagrożonego są karą do dwóch lat pozbawienia wolności, a więc przedawnienie karalności następuje już po pięciu latach od momentu popełnienia przestępstwa. W wielu przypadkach prokuratura dowiedziała się o tych czynach już po przedawnieniu ich karalności lub przedawnienie następowało w czasie gromadzenia materiału dowodowego - tłumaczy prokurator okręgowy w Legnicy, Piotr Wójtowicz.