Zbigniew Nowak z Golanki Dolnej jest jedną z kilkudziesięciu poszkodowanych wskutek czwartkowej nawałnicy, jaka rozpętała się nad Legnicą. Żywioł nawiedził wiele miast i miejscowości na Dolnym Śląsku, ale w Legnicy i okolicznych wsiach było "oko cyklonu". Mieszkańcy Legnicy i powiatu legnickiego znaleźli się w samym centrum śmiertelnego żywiołu.
- Na izbę przyjęć tego dnia przyjęto 41 rannych osób. 14 z nich wymagało hospitalizacji. 10 pacjentów przebywa na oddziale chirurgicznym, dwóch na ortopedii, jedna osoba trafiła na oddział neurochirurgii i jedna na chirurgię dziecięcą - relacjonował Dariusz Dębicki, zastępca dyrektora ds. lecznictwa Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Legnicy.
Najmłodszym pacjentem szpitala tego dnia, który ucierpiał w wyniku nawałnicy był 5-letni chłopczyk. Dziecko było wtedy na spacerze ze swoją mamą. Chłopczyk jechał rowerkiem, gdy zerwał się porywisty wiatr. Żywioł porwał chłopca wraz z rowerkiem. Dziecko "frunęło" kilkanaście metrów. Na szczęście chłopczyk doznał tylko złamania ręki, bo mogło to skończyć się bardziej boleśnie i tragicznie.
Zbigniew Nowak z Golanki Dolnej zamykał właśnie garaż w obrębie swej posesji, gdy zaczęły się pierwsze podmuchy wiatru.
- Zaczęło coraz bardziej wiać. Szybko zamknąłem psa do szopy. Patrzę, a u sąsiada dach stajni zaczął fruwać. Wszystko leciało. Całe płaty drewnianego dachu wirowały w powietrzu. Patrzę, a to samo dzieje się z moją stodołą. Potem już nic nie pamiętam, bo straciłem przytomność - relacjonuje Zbigniew Nowak.
Nowak dostał jedną z belek. Po kilkunastu minutach jednak ocknął się.
- Byłem cały brudny, podrapany, ale nie czułem żadnego bólu. Wszedłem do domu, jak gdyby nigdy nic usiadłem na kanapie. Córka mówi, że świata nie widać, ale ja nic nie wiedziałem. Po prostu straciłem chwilową pamięć - opowiada dalej Zbigniew Nowak.
Ból przyszedł późną nocą. Najpierw bolała cała głowa, później lewa ręka.
- Córka mówi, że wezwie pogotowie, ale nie chciałem się na początku zgodzić. Takie odrapania, a ja karetkę będę wzywać. Po co? Inni bardziej ode mnie karetki tego dnia potrzebowali. Ale później ból był już tak dokuczliwy, że córka zadzwoniła po pogotowie - wspomina mieszkaniec Golanki.
Pan Zbigniew trafił do legnickiego szpitala o piątej nad ranem, w piątek. Leży na II oddziale chirurgicznym. Ma zbite całe lewe ramię, są podejrzenia krwiaka. Na szyi ma założony gorset.
- To, co wszyscy przeżyliśmy, nie da się opisać. To była zagłada. Cud, że żyję - mówi łamliwym głosem pan Zbigniew.
Niestety dwóch innych mężczyzn nie miało tyle szczęścia. Legnicka nawałnica pochłonęła dwie ofiary śmiertelne.