-Strzeliliśmy 3 bramki na wyjeździe, graliśmy bardzo dobrze, jednak zabrakło konsekwencji i doświadczenia. Trzeba o tym meczu jak najszybciej zapomnieć i myśleć już o spotkaniu z Zagłębiem Sosnowiec, tym bardziej, że przegraliśmy z nimi w Pucharze Polski 0:1 – przypominał po meczu w Polkowicach napastnik wypożyczony z Wisły Płock.
Fakt, że 24-letni snajper wystąpił w sobotę w pełnym wymiarze czasowym był sporym zaskoczeniem dla zwolenników legniczan.
-Nie jestem jeszcze w pełni dyspozycji, wciąż wracam do siebie po poważnej kontuzji. Odczuwałem zmęczenie w drugiej połowie meczu. Od 70 minuty brakowało sił, ale trzeba było zacisnąć zęby i pomagać drużynie – tłumaczył Piotr Burski.
Napastnik "Miedzianki" asystował przy dwóch pierwszych golach - Marcina Garucha i Adama Kłaka. Za faul na nim podyktowany został także rzut wolny, który Jewhen Kowalczuk zamienił na bramkę.
-Napastnik nie musi być pazerny, bo rozlicza się go co prawda za strzelone bramki, ale jeśli dogrywa i po jego podaniach padają gole, nikt nie posądzi go o złą grę. Cieszą mnie te asysty, ale oddałbym je wszystkie za zwycięstwo. Przy stanie 1:3 uderzyłem też w słupek. Szkoda – zakończył snajper Miedzi.