Na początku były pisma, upominanie się o wszelkie informacje, listy i petycje, teraz mieszkańcy i władze sześciu gmin, na których terenie leży złoże węgla brunatnego, postanowili wziąć sprawy w swoje ręce i z protestem wyszli na drogi. Przez cztery godziny na trasie z Lubina do Legnicy na wysokości Karczowisk protestujący z transparentami informującymi o zbliżającym się referendum społecznym dawali upust swojemu niezadowoleniu i braku przyzwolenia na rządowe plany uruchomienia odkrywki na złożu Legnica. Co pół godziny blokowali drogę i przez trzy minuty spacerowali do jezdni. Cierpliwością i poparciem dla protestu wykazali się kierowcy, którzy dzielnie oczekiwali zwolnienia zablokowanych pasów.
- Bardzo dobrze, że protestują – mówił jeden z kierowców. – Jeżeli tego nie zrobią to w tym miejscu powstanie gigantyczna dziura w ziemi.
Kierowcy klaksonami manifestowali swoją jedność z mieszkańcami. Wielu z nich podnosiło kciuki do góry zagrzewając ich do dalszej walki. Protestujący rozdawali przejezdnym ulotki, zachęcali mieszkańców pobliskich gmin do wzięcia udziału we wrześniowym referendum i zagłosowania przeciw powstaniu elektrowni i kopalni węgla brunatnego. Władze gmin informowały o tym, jakie fatalne skutki może mieć przyzwolenie mieszkańców na realizację planów rządowych. Nie chodzi tu już tylko o grożące tysiącom mieszkańców wysiedlenia i zniszczenie ich domów, ale również o katastrofalne skutki dla środowiska naturalnego i ludzi, którzy pozostaną i nadal będą mieszkać na obrzeżach wykopu. Wyginiecie roślin, wysuszenie gleby i zapylenie powietrza – to wszystko może czekać tych, którzy nie stracą domów i pozostaną na miejscu.
- Ja nie wiem kto będzie miał gorzej – mówiła wójt Gminy Wiejskiej Irena Rogowska. – Czy ci, którzy będą wysiedleni, czy ci, którzy tu zostaną.
Jadących trasą z Lubina do Legnicy uświadamiano, że jeżeli ruszy budowa kopalni i elektrowni, ta droga zniknie z powierzchni ziemi, tak samo jak kilkanaście pobliskich wiosek.
- Bronimy naszych domów, naszego dobytku i naszych miejsc pracy – krzyczeli protestujący. – Nie pozwolimy się stąd wygonić. Dzisiaj tutaj jesteśmy i jeżeli zajdzie taka potrzeba, wrócimy tu ponownie.
Protestujących pilnowała policja, mieli również do dyspozycji karetkę pogotowia. Na szczęście obyło się bez incydentów i interwencji służb mundurowych.