-Zastanawiam się dlaczego gramy jak sparaliżowani, kiedy mecze z przeciwnikiem sąsiadującym w tabeli odbywają się w Legnicy. Zbyt łatwo oddajemy pole gry, a zaczynamy prezentować się dobrze dopiero, gdy trzeba odrabiać straty. Dziś Tur był od nas mocniejszy w 1 połowie i wykorzystał nasze słabości – podsumował po końcowym meczu Miedź Legnica – Tur Turek, Janusz Kudyba.
Przed tygodniem, w meczu ze Ślęzą Wrocław, imponująco spisywali się legniccy napastnicy. Dziś na boisku przy Orła Białego po snajperach sprzed tygodnia, dziurawiących defensywę rywala, nie było ani śladu.
-Nie może być tak, że gramy dobry mecz, w którym wypracowujemy 5 czy 6 stuprocentowych sytuacji na zdobycie gola, a już tydzień później nie potrafimy stworzyć żadnej. Dziś brakowało piłek na wolne pole, żaden z napastników nie dochodził też do sytuacji strzeleckich. Największe zagrożenie stanowiły strzały z dystansu Marcina Garucha, a to nie wystarczyło – komentował opiekun Miedzi. Szkoleniowiec zapewnił też, że nadal wierzy w umiejętności swoich podopiecznych i nie zamierza składać broni – Gdybym nie wierzył, wywiesiłbym białą flagę i poddał się – skwitował Janusz Kudyba.