To był najtragiczniejszy wypadek w Legnicy w tym roku. Był ciepły majowy wieczór, tuż przed godz. 20. Młody 24-letni mieszkaniec Legnicy podążał swoim swoim audi A4 w kierunku Kunic. Na wysokości budynku, w którym mieści się oddział legnickiej biblioteki publicznej, przez jezdnię przechodził 58-letni mężczyzna. Pieszy widział mknące auto i dawał znaki kierowcy. Myślał, że audi wyhamuje. Pieszy stanął w połowie drogi. Ale kierowca nie zwalniał. Świadkowie wspominali później, że auto jechał szybko, nawet bardzo szybko. Niektórzy skłonni byli twierdzić, że kierowca mógł mieć na liczniku nawet 160 kilometrów na godzinę. Zawrotna prędkość nawet na trasie, a co dopiero w mieście, w obszarze zabudowanym.
Audi zbliżało się do pieszego. Kierowca nawet nie hamował. Z całym impetem samochód uderzył w mężczyznę. Kawałki ludzkiego ciała rozpadły się na całej szerokości jezdni. Korpus zmasakrowanego pieszego wpadł przez przednią szybę do auta. Kierowca jechał dalej. Stanął dopiero kilkaset metrów dalej. Policjanci dopadli go całego zakrwawionego w okolicach najbliższych zabudowań. Badanie wykazało w organizmie kierowcy 1,3 promila alkoholu. Nockę Wojciech Ł. spędził w izbie wytrzeźwień. Nazajutrz został osadzony w policyjnej izbie zatrzymań. Prokurator postawił 24-letniemu kierowcy dwa zarzuty: spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym pod wpływem alkoholu i ucieczkę z miejsca wypadku. Młody legniczanin trafił na trzy miesiące do aresztu. Do sądu trafił akt oskarżenia przeciwko młodemu kierowcy.
- W toku śledztwa oskarżony przyznał się do spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym i do ucieczki z miejsca zdarzenia. Twierdzi jednak, że tego dnia jechał z prędkością około 70 kilometrów, podczas gdy ekspertyza biegłych z zakresu wypadków drogowych pokazała, że prędkość pojazdu była nie mniejsza niż 100 kilometrów na godzinę - uzupełnia Joanna Sławińska - Dylewicz, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Legnicy.
Mężczyźnie grozi kara pozbawienia wolności od 9 miesięcy do nawet dwunastu lat.