Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Legnica
Mobbing w hucie?

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Mobbing, psychiczny terror, podejrzenie spożywania alkoholu w czasie pracy. A to wszystko dzieje się w największym zakładzie pracy w Legnicy – Hucie Miedzi. Tak twierdzi część pracowników wydziału pieców szybowych.

Od trzech lat część załogi tego wydziału przeżywa gehennę. Upokorzenia, chamstwo i wulgarne odzywki, podejrzenia o piciu alkoholu w czasie pracy, groźby i nadużywanie swojego stanowiska dla celów osobistych. Wszystko to jest dziełem jednego człowieka, starszego mistrza zmianowego. Po trzech latach udręki, znoszenia upokorzeń, hutnicy chcą by ich przełożony poniósł karę. Włos się jeży na głowie słysząc, co opowiadają nam jego podwładni.

- Jestem hutnikiem z 30-letnim stażem w legnickiej hucie a nigdy bym nie przypuszczał, że spotkam się z takim traktowaniem przez przełożonego – zaczyna Bogdan Iwanowski, jeden z hutników.

Był 7 grudnia tego roku, poniedziałek. Około godz. 5.30. Iwanowski zaczął pracę. Dwie godziny później dostał polecenie od mistrza zmianowego by przygotował trasę do zrzutu nadmiernej ilości wody na składowisko.

- Gdy byłem już na przepompowni zjawił się starszy mistrz zmianowy i zaczął krzyczeć, że jakieś zawory mam zamknąć a jakieś otworzyć. Był strasznie wulgarny, agresywny wobec mnie. Poza tym czułem od niego alkohol – relacjonuje zachowanie swego przełożonego.

Po tym zajściu Iwanowski nie wytrzymał nerwowo. Polecenie starszego mistrza zmianowego kłóciło się z wcześniejszymi dyspozycjami mistrza zmianowego. Wulgarne zachowanie przełożonego spowodowało u Iwanowskiego nagłą niedyspozycję zdrowotną. Poczuł kłucie w okolicach serca. Stan zdrowia się nie polepszał, więc udał się do lekarza.

- Po otrzymaniu zgody udałem się do przychodni Miedziowego Centrum Zdrowia, a po drodze powiadomiłem strażników straży przemysłowej, że na terenie oczyszczalni gazów znajduje się starszy mistrz, który najprawdopodobniej jest pod wpływem alkoholu – kontynuuje dalej Bogdan Iwanowski.

Tego dnia już nie wrócił do pracy. W przychodni stwierdzono u niego znacznie podwyższone ciśnienie. Dostał osiem dni zwolnienia lekarskiego, które później przedłużono o kolejne 11 dni.

- W międzyczasie dostałem od straży przemysłowej informację, że mój przełożony uciekł z terenu huty, by uniknąć sprawdzenia jego stanu trzeźwości i idącej za tym odpowiedzialności – uzupełnia Iwanowski.

Spostrzeżenia o skandalicznym zachowaniu swego przełożonego potwierdzają inni hutnicy.

- To przełożony z najgorszych snów – potwierdza Kazimierz Kowalski. – To psychopata, wyżywa się nad ludźmi.

Choć starszego mistrza nikt nigdy nie złapał na piciu alkoholu w czasie pracy, hutnicy są przekonani, że albo pije albo jest na nie kończącym się kacu.

- Ten człowiek to alkoholik, powinien się leczyć z nałogu, a nie zarządzać ludźmi. To przecież poważna choroba – uważa Kowalski.

Hutnicy zarzucają przełożonemu wykorzystywanie swojego stanowiska do celów prywatnych i korzystanie ze służbowego komputera na użytek własny. Podobno niektórzy hutnicy przepisywali mu pracę magisterską w czasie, gdy powinni pracować na wydziale. Dlaczego przez trzy lata nikt z hutników nie poszedł z tym do szefostwa?

- Z powodu obawy o utratę pracy. Praca w hucie jest stabilna, dobrze płatna. Każdy się boi, że gdy ktoś doniesie na swojego przełożonego do dyrekcji, to może za to zapłacić posadą. A jak już ktoś poskarżył się, to sprawę tuszowano, by nikt się nie dowiedział na zewnątrz – tłumaczy Iwanowski.

A związki zawodowe? Przecież są od tego, by pomagać ciemiężonym, upokarzanym pracownikom, by bronić ich praw.

Odnoszę wrażenie, że związki zawodowe istniejące przy legnickiej hucie nie spełniają swojej roli. Zamiast pomagać pracownikom, rozwiązywać ich problemy i bronić ich praw, udają, że wszystko działa w najlepszym porządku – twierdzi Kowalski.

Ale kierownictwo związku zawodowego NSZZ „Solidarność” przy legnickiej Hucie Miedzi chce wyjaśnić całą sprawę.

- Monitorujemy wszystkie wątki tej sprawy. Odbyło się nawet już spotkanie wydziałowe wyjaśniające opisany incydent z 7 grudnia. Z tego co nam wiadomo, dyrektor huty poprosił pracowników tego wydziału o pisemne potwierdzenie, czy doszło do takich sytuacji. Jeśli zarzuty wobec starszego mistrza zmianowego by się potwierdziły, mielibyśmy do czynienia z jawnym łamaniem prawa i dyskryminacją pracowniczą – mówi Witold Nowicki, przewodniczący komisji zakładowej NSZZ „Solidarność” Huty Miedzi Legnica.

O całej sprawie wie także zarząd KGHM Polskiej Miedzi. Rzecznik prasowy miedziowego holdingu uprzedziła, że sprawa jest rozwojowa.

- Prowadzimy w tej sprawie wewnętrzne postępowanie. Zależy nam na wyjaśnieniu wszystkich aspektów tej sprawy. Jeśli zarzuty wobec starszego mistrza zmianowego się potwierdzą, wobec niego zostaną wyciągnięte odpowiednie konsekwencje ze zwolnieniem dyscyplinarnym włącznie – zapowiada Anna Osadczuk, rzecznik prasowy KGHM Polskiej Miedzi S.A.

O całej sprawie powiadomiliśmy legnicki oddział Państwowej Inspekcji Pracy. Kierownik placówki, Jan Buczkowski, uprzedza jednak, że udowodnienie mobbingu jest bardzo trudne.

- Tego typu sprawy są bardzo trudne. Na ogół to są słowa przeciwko słowom. Świadków takich sytuacji ciężko przekonać do zeznań. Nawet jeśli ktoś mógłby potwierdzić przypadki mobbingu w pracy, upokarzania i psychicznego znęcania się przełożonego nad podwładnym, na ogół tego nie czyni w obawie przed utratą pracy. Sprawy o mobbing rozpatrujemy w trybie postępowania administracyjnego. Takich spraw wpływa do naszej placówki wiele. Radzę poszkodowanemu zwrócić się do nas z oficjalną skargą, oferujemy też pomoc prawną – mówi Jan Buczkowski, kierownik legnickiego oddziału Państwowej Inspekcji Pracy.

Buczkowski nie ukrywa, że najlepszym rozwiązaniem jest jednak zgłoszenie sprawy do sądu pracy.

- Nigdy bym nie przypuszczał, że w takiej firmie jaką jest KGHM może dochodzić do takich sytuacji, gdzie przełożony w taki sposób traktuje podwładnego mu pracownika. Dałem tej hucie najlepsze lata swego życia. Wolnymi krokami zbliżam się do wieku emerytalnego, dlatego oczekuję od swoich przełożonych lepszego traktowania, by doczekać zasłużonej emerytury a nie renty. Nie chcę walczyć z zakładem pracy i swoimi przełożonymi, ale poprzez własne doświadczenie chcę pokazać patologię i wynaturzenia w zarządzaniu zasobami ludzkimi. Myślę, że jako pracownik z 30-letnim, nienagannym stażem pracy, mam pełne prawo do normalnego, ludzkiego traktowania przez przełożonych w tak dużej, prężnej i szanowanej firmie, jaką jest legnicka huta – kończy Bogdan Iwanowski.


Tomasz Jóźwiak



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Niedziela 5 maja 2024
Imieniny
Irydy, Tamary, Waldemara

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl