Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Kwaśny: Przyrodę mamy za oręż

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Delegacja wójtów z gmin Zagłębia Miedziowego pojechała do Brukseli by tam szukać pomocy i wsparcia w walce z planowaną budową kopalni odkrywkowej węgla brunatnego na terenie złoża pomiędzy Legnicą, a Głogowem.

Nie ma jeszcze oficjalnej decyzji co do planów rozpoczęcia wydobycia węgla brunatnego metodą odkrywkową na złożu położonym pomiędzy Legnicą, a Lubinem. Są jednak przepisy mówiące o zabezpieczeniu złoża, i to nie tylko tego udokumentowanego, ale również złoża perspektywicznego, które obejmuje nawet gminy głogowskie. Z tym problemem delegacja wójtów udała się do Brukseli. Tam przedstawili prezentację i argumenty przeciwko uruchomieniu kopalni. Jak przekonują wójtowie, nie tylko obumieranie gmin, w których wstrzymany zostanie rozwój przemawia za rezygnacją z budowy kopalni. Są jeszcze bardzo wartościowe tereny objęte programem Natura 2000, których za nic nie można zniszczyć, ponieważ znajdują się tam rzadkie okazy roślin i zwierząt.

- W Brukseli przedstawiliśmy problem budowy kopalni węgla brunatnego w subregionie legnicko-głogowskim z naciskiem na ewentualne szkody w ochronie środowiska – mówi wójt Gminy Wiejskiej Lubin, Irena Rogowska. - Bardzo szczegółowo przedstawiliśmy walory środowiskowe, które są na terenie naszych gmin i jakie byłoby zagrożenie, gdyby odkrywka faktycznie miała mieć miejsce. Będzie badana sytuacja, czy powstanie takiej inwestycji byłoby zagrożeniem dla tych walorów środowiskowych, rezerwatów, obszarów chronionego krajobrazu. Nasza wizyta dała początek procesowi, który będzie trwał, ponieważ procedura jest dość długa.

Samorządowcy oprócz prezentacji dotyczącej terenów chronionych zawieźli do Brukseli również dokumenty wraz z petycją podpisaną przez sześć tysięcy osób.

- Postanowiliśmy wziąć ze sobą dokumenty i wersję papierową petycji, którą złożyliśmy 28 stycznia do Parlamentu Europejskiego – mówi Irena Rogowska. - Petycja dotyczy nie uznania przez rząd werdyktu przeprowadzonego referendum. W związku z tym chcieliśmy przedłożyć tą petycję osobiście, tam było mnóstwo załączników, a przede wszystkim sześć tysięcy podpisów, zebranych na terenie naszych gmin, zarówno tych znajdujących się na złożu udokumentowanym, jak i tych na złożu perspektywicznym.

Jeżeli dokumenty i informacje przekazane przez wójtów spowodują szereg działań ze strony Parlamentu Europejskiego, można by powiedzieć, że przyroda stoi po stronie mieszkańców. Potwierdza to Waldemar Kwaśny, wójt gminy Miłkowice. - Przyrodę mamy za pomocnika, za oręż, za wsparcie. To jest nasze dobro, którego nie możemy się pozbyć, ponieważ żyjemy dzięki tej przyrodzie. Na pewno mamy na tych terenach bociana czarnego, z innych ptaszków teraz trudno mi powiedzieć, ale są motylki. Tylko nie wiem czy motylki można zaliczyć do ptaszków, choć jak ślimaki zaliczono do ryb, to myślę, że motylki można zaliczyć do ptaszków.

- Jadąc do Brukseli chcieliśmy zasygnalizować nasz problem w Parlamencie Europejskim – mówi Zdzisław Tersa, wójt Gminy Kunice. - Zdajemy sobie sprawę, że skarga, czy jej rozpatrzenie przez parlament może nastąpić tylko wtedy kiedy już zapadną konkretne decyzje co do kopalni. Na tym etapie jest to tylko sygnał. Nie spodziewamy się wielkich decyzji, chcieliśmy tylko zasygnalizować problem. Urzędników też przeraził ogrom planowanej inwestycji, a jak pokazaliśmy te wszystkie walory jakimi dysponujemy, przede wszystkim walory przyrodnicze, ludzkie i ekonomiczne, czyli nasze osiągnięcia tutaj i to co tu zbudowaliśmy, to potwierdzili, że mamy w pełni uzasadnione obawy czy decyzja o budowie takiej wielkiej kopalni będzie dobra.

Lokalni samorządowcy od miesięcy walczą z kopalnią, której nie ma. Jednak jak przekonują w tym przypadku lepiej dmuchać na zimne. - Ten wyjazd to faktycznie był swoistego rodzaju akt desperacji – mówi Waldemar Kwaśny. - Niestety w naszym kraju nie możemy ufać nikomu na słowo, bo później przekonujemy się, że różnie bywa z danym słowem i z wypowiedziami. Będziemy szukać ratunku, w każdej instytucji, która będzie w stanie nam pomóc. Również w instytucjach Unii Europejskiej. Jeśli Polska naruszy dyrektywy środowiskowe może zostać ukarana. Mieliśmy przykład Rospudy – lepiej żeby się to nie powtórzyło.


Ewa Chojna



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Sobota 27 kwietnia 2024
Imieniny
Sergiusza, Teofila, Zyty

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl