Dyrekcja zakładu pogrzebowego „Arka” nie chce wypowiadać się w sprawie. Udaje, że nic wielkiego się nie stało. – Nie będziemy rozmawiać na ten temat – ucina osoba z zarządu firmy. Dodatkowo nie chce się przedstawić. Na pytanie, czy zakład pogrzebowy jest dzierżawcą legnickiego prosektorium, kobieta odpowiada, że nie wie i odkłada słuchawkę.
Niewiele w sprawie ma do powiedzenia również rzecznik legnickiego szpitala. Dlaczego? Szpital nie jest odpowiedzialny za znajdujące się przy nim prosektorium. - Na pewno sytuacje zamiany zwłok przed pogrzebem nie zdarzają się często. Jest to na tyle ważna sprawa, że pracownicy firm pogrzebowych są szczególnie wyczuleni na punkcie sprawdzania dokumentów i weryfikowania zwłok – mówi Marlena Mokrzanowska, rzecznik legnickiego szpitala. - Ciężko rzucać liczbami podmienienia zwłok, bo takie statystyki nie są u nas prowadzone – dodaje Mokrzanowska. Dzierżawcą prosektorium działającego przy legnickiej placówce medycznej jest firma z Polkowic. Wcześniej zarządcą było legnickie Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej.
Prezes LPGK zaznacza, że pracownicy spółki nie są winni tej tragicznej sytuacji. – Nie jesteśmy odpowiedzialni za przygotowanie zwłok do pogrzebu. Sprawy kosmetyczne i ubieranie zmarłego zlecamy firmie pogrzebowej – tłumaczy Józef Wasinkiewicz. Jednocześnie zaznacza, że nie chce nikogo oskarżać dopóki policja nie wyjaśni okoliczności sprawy.
Policjanci nadal nie znaleźli zwłok kobiety. Przypuszczają, że mogła zostać pochowana wcześniej i nikt tego nie zauważył. – Śledztwo jest prowadzone. Próbujemy ustalić miejsce w którym te zwłoki się znajdują – mówi Sławomir Masojć, rzecznik legnickiej policji.
Rodzina kobiety, której zwłoki zaginęły nie chce wypowiadać się w sprawie.