Były komendant chojnowskiej policji Leszek W. (44 lata) i jego były zastępca Adam P. (49 lat) są oskarżeni o korupcję, zatajanie przestępstw i przeszkadzanie w wykrywaniu sprawców, wymuszanie zeznań i nielegalne przetrzymywanie ludzi w areszcie. Grozi im do 10 lat więzienia. Oskarżeni w procesie są także cywilna pracownica komisariatu, Teresa Sz., (o fałszowanie na polecenie szefa dokumentów)
i 34-letni policjant Piotra D. (o pozbawienie wolności Władysława S. z Gniewomierowic).
Obaj policjanci mieli zmuszać chojnowskiego biznesmena do dostarczania materiałów budowlanych do budowanej przez Leszka W. willi pod Chojnowem. Główny świadek oskarżenia – właściciel firmy transportowo-budowlanej - zmarł na serce w trakcie śledztwa. To on pierwszy powiadomił w kwietniu 2007 roku policjantów z sekcji antykorupcyjnej, że jest zmuszany do łapówki w zamian za zwrot dowodu rejestracyjnego lawety. W marcu 2008 roku policjanci z wojewódzkiego Biura Spraw Wewnętrznych zatrzymali obu komendantów, którzy spędzili dwa miesiące w areszcie.
Dziś w Sądzie Rejonowym w Złotoryi zeznawali policjanci z sekcji antykorupcyjnej, kierowca zatrzymany przez byłych komendantów do kontroli i przetrzymywany w areszcie Władysław S.
„Twój szef ma problem”
Arkadiusz K., kierowca z Gołaczowa doskonale pamięta tę wyjątkową kontrolę. Wiózł na lorze ciągnik wypożyczony przez firmę miastu. Wiedział, że jego samochód przekracza dopuszczalne parametry. Na wysokości Michowa zauważył skodę, w której siedzieli umundurowani policjanci. Znał tylko jednego, Adama P., zastępcę komendanta. Za kierownicą siedział sam szef chojnowskiej policji. Ruszyli za jego ciężarówką i po 300 metrach zatrzymali pojazd. Jak zeznał, nie przedstawili się, nie pokazali legitymacji, a Leszek W. zapytał jedynie, czy ma zezwolenie.
To była wyjątkowa kontrola, bo policjanci z innych jednostek zawsze mierzyli zestaw, a komendant wziął jedynie dowód rejestracyjny pojazdu - zeznawał Arkadiusz K. - Powiedział, że jest problem i że muszę zadzwonić do swojego szefa. Adam P. nic nie mówił.
Kierowca przyznaje, że szef wrócił do firmy z dowodem rejestracyjnym i zapowiedział, że złoży skargę.
Nie dostałem nawet mandatu – dodaje Arkadiusz K. - Wszyscy w Chojnowie mówili, że komendant się buduje w Białej, a mój szef miał sprzęt budowlany i żwirownię.
Tajna notatka wypłynęła
Szef chojnowskiej firmy skontaktował się z Arturem Sz. i Piotrem B. z legnickiej sekcji ds. walki z korupcja. Jak zeznawali dziś w sądzie, gdy tylko usłyszeli, że łapówki żądali chojnowscy policjanci natychmiast przerwali rozmowę i postanowili powiadomić Biuro Spraw Wewnętrznych wojewódzkiej policji.
Powiedział, że komendant odda mu dowód rejestracyjny pojazdu, ale w zamian chciałby materiały budowlane lub transport materiałów na plac budowy – mówił Artur Sz. - Przerwaliśmy rozmowę, bo chodziło o policjantów, a to podlega innej komórce w policji. Zgłosiliśmy sprawę szefowej naszej sekcji i komendantowi Sławomirowi Bąkowi.
- Był poirytowany, rozżalony i zły, że tak można się zachowywać – dodaje Piotr B., emerytowany już policjant z tej samej sekcji - Obawiał się, że to się może powtarzać.
Obaj sporządzili notatkę służbową. Piotr B. przypuszcza, że nadano jej status niejawnej. Zeznał, że Adam P. potem spotkał Artura Sz. i wypytywał o notatkę. Sam też spotkał komendanta chojnowskiej policji na korytarzu w komendzie.
- Zagadnął o notatkę, powiedział, że nie ma do mnie pretensji, że musiałem ją sporządzić, a potem dodał: „I co? Minął miesiąc czasu i mogą mi na ch... skoczyć!” - zeznaje Piotr B. - Byliśmy zaskoczeni, że o naszej notatce do Biura Spraw Wewnętrznych dowiedzieli się obaj komendanci. Informacja po prostu „wypłynęła”. Nie wiem od kogo.
„Spokój, jesteśmy z policji”
Władysław S. o ósmej rano wybrał się do pracy w Gniewomierowicach. Szedł na piechotę z Legnicy. Po drodze kupił piwo i papierosy. Tuż przed obwodnicą zajechał mu drogę samochód.
Pasażer przez otwarte okno rzucił do mnie „A ty dokąd”, myślałem, że to bandyci – wspominał przed sądem. - Wyszedł z samochodu, a po chwili także kierowca, który rzucił „Panie S., spokój, jesteśmy z policji” i kazał mi położyć ręce na masce. „Chyba was powaliło” - odrzuciłem.
Policjanci go jednak skuli i zawieźli do chojnowskiego komisariatu. Tam trzymali do godziny 12 w pomieszczeniu z kratami.
Leszek W. zeznał, że prokuratura rejonowa chciała ustalić adres mężczyzny, ponieważ był poszukiwany za nie płacenie alimentów. - Zatrzymanie jest w takich przypadkach uzasadnione – zeznał były komendant.
Władysław S. stwierdził, że nikt mu przed zamknięciem w areszcie, nie przedstawił jego praw i nie podał przyczyn zatrzymania.
Adam P. dziś jest już na policyjnej emeryturze. Leszek W. po długim okresie zawieszenia, został zwolniony z policji.
Kolejna rozprawa w kwietniu.