Brak kolejek do lekarzy specjalistów, refundowane leki powyżej 500 zł rocznie, brak limitów na dostęp do opieki medycznej, internetowa baza danych o wszystkich badaniach chorego. Brzmi jak demagogia? Nie. To przedwyborczy program SLD na naprawę służby zdrowia.
- Nie może być tak, że od szpitali wymaga się, by przynosiły zysk, albo wychodziły na zero – tłumaczy radny Michał Huzarski, przewodniczący Komisji Zdrowia Sejmiku Dolnośląskiego. - Opieka medyczna to służba tak jak policja, straż pożarna czy wojsko. A przecież nikt nie wymaga od naszych żołnierzy w Afganistanie, by zdobywali jak najwięcej łupów, bo armia musi na siebie zarobić.
SLD chce powrotu lekarzy, pielęgniarek i stomatologów do szkół, ponieważ właśnie profilaktyka obecnie najbardziej kuleje. Chce też rozpocząć program rezygnacji z limitów na świadczenia medyczne. Na początek bez progu przyjęć powinny być poradnie i oddziały onkologiczne, kardiologiczne, neurologiczne.
- Nie może być limitów tam, gdzie pomoc dla pacjenta musi być szybka i fachowa, by była skuteczna – dodaje Huzarski.
Kolejny projekt to refundowanie przez państwo całości kosztów leków, jeśli pacjent wydał na nie w roku ponad 500 zł. Jak podaje Huzarski za „Gazetą Prawną” w Polsce pacjent dokłada do leków 67 proc. ich ceny, gdy np. w Wielkiej Brytanii 25 proc, a w Niemczech 26 proc. Huzarski uważa, że dzięki temu pacjenci nie będą kupować tylko tych leków, na które ich stać, a więc zmniejszą się koszty pomocy medycznej dla nie wyleczonych do końca osób. I w tych oszczędnościach chce szukać pieniędzy na refundację.
I znowu to Dolny Śląsk ma być pionierem we wdrażaniu nowego programu opieki medycznej w kraju. Nasze województwo już wprowadza jedno z pierwszych haseł programu – e-pacjenta. To kolejny z postulatów SLD, które już wcześniej przyjęła do realizacji sejmikowa koalicja SLD-PO. Za 30 mln zł wdrażany jest w 19 placówkach zdrowotnych Dolnego Śląska program elektronicznego rekordu pacjenta. Każdy lekarz będzie miał ułatwiony dostęp do elektronicznej karty zdrowia swojego pacjenta wraz ze zdjęcia np. prześwietlenia tomograficznego.
- Dzięki temu system się uszczelni i nie będzie sytuacji dopisywania świadczeń do karty zdrowia pacjenta – przyznaje Huzarski. - A takie praktyki co roku wykrywa Narodowy Fundusz Zdrowia.