Legnicki autokar zawiózł 45 osób do czeskiego Chluma. Oprócz legniczan jechali też lubinianie i wrocławianie. Ci, którzy mieli wątpliwą przyjemność oglądać inscenizację bitwy pod Legnicą na stadionie miejskim, teraz mogli porównać jak, przy minimalnych nakładach, powinna wyglądać prawdziwa rekonstrukcja.
W odtworzeniu starć pod Chlumem wzięło udział 500 członków grup rekonstrukcyjnych z Czech, Niemiec, USA i z Polski (Kraków). Bitwę przygotowuje co roku miasto powiatowe Hradec Kralove z ościennymi gmina i z pomocą lokalnego wojska, które zapewnia efekty pirotechniczne. Multicar z głośnikiem to całe nagłośnienie imprezy, a większość unijnych pieniędzy przeznaczono na budowę muzeum bitwy.
Bitwa pod Chlumem, znana z historii jako bitwa pod Sadową to starcie, które zdecydowało o losach Europy. Na polu bitwy starły się wojska pruskie walczące o zjednoczenie pod swym berłem Niemiec z armią Cesarstwa Austriacko-Węgierskiego. Walczyło ponad 600 tys. żołnierzy. Zwyciężyli Prusacy.
Tegoroczna inscenizacja prezentowała epizod z bitwy: Kanclerz Otto von Bismarck w bitwie pod Hradec Kralove 1866 rok.
Rekonstrukcja bitwy tradycyjnie rozpoczęła się apelem poległych pod pomnikiem Baterii Poległych – miejsca, gdzie do ostatniego żołnierza bronili się austriaccy kanonierzy. Uratowano zaledwie czterech z nich wywożąc rannych na taczance.
Sama rekonstrukcja trwała 50 minut, czyli zaledwie o 20 minut dłużej już legnicka. Jednak różniła się nie tylko rozmachem, ilością środków pirotechnicznych, hukiem armat i salw karabinowych. Miała to, czego zabrakło bitwie na stadionie: pomysł i oddany realizm.