Siedem ekip z Polski i Niemiec przez dwa dni kuło na deptaku Najświętszej Marii Panny. Turniej połączono w tym roku z imieninami ulicy. Kowale jako pracę domową mieli wykonać tarczę z okresu bitwy z Mongołami. Maciej Krasuski z pomocnikami wykuli na niej portret Henryka Pobożnego. Zwycięstwo nie było zaskoczeniem.
- W tym roku nie zjawiło się wielu dotychczasowych uczestników legnickiego turnieju, ale i tak młodzi kowale byli groźni – przyznaje Ryszard Skuza z Kielc, uczestnik już siódmej edycji legnickich zawodów.
Skuza po cichu liczył na zdobycie po raz trzeci Srebrnych Kluczy Legnicy. W tym roku zabrakło jego sprawdzonego pomocnika.
- Syn wyjechał na Alaskę patroszyć ryby i bardzo żałował, że nie może przyjechać – przyznaje Skuza. – Szkoda, bo ja pochodzę ze Świdnicy i synowi bardzo podoba się dolny Śląsk.
W tym roku zasłużonemu weteranowi i jedynemu kowalowi z poprzednich edycji pomagała więc żona.
Odwrotnie było w ekipie z Lidzbarku Warmińskiego. Szefem zespołu była żona.
- Jestem metaloplastykiem i ja przyuczałam męża do zawodu – przyznaje Magdalena Kraft-Martusiewicz. – Kowalstwo nie jest tylko dla osób o dużych gabarytach. Kuje się przecież głową, a nie mięśniami.
Pani Magda przyznaje, że od kilku lat jest zapotrzebowanie na kowalskie usługi. Ludzie ciągle zamawiają w kuźni elementy wystroju wnętrz, meble, ogrodzenia czy bramy.