"Miedzianka" wprawdzie przegrała w Płocku z Wisłą, ale swoją grą nie musiała się wstydzić. Dramaturgię z happy endem przeżyli za to kibice w Lubinie, którzy oglądali bratobójcze starcie Zagłębia z odwiecznym rywalem zza miedzy, AMD Chrobrym Głogów.
Chyba tylko najwierniejsi kibice "Miedzianki" wierzyli w urwanie choćby punktu płockiej Wiśle. Wielokrotny mistrz Polski liczył, że w konfrontacji z legniczanami będzie lekko, łatwo i przyjemnie. I początek spotkania zdawał się potwierdzać te słowa. Przez pierwsze minuty gospodarze przyparli do muru podopiecznych Edwarda Strząbały, prowadząc w pewnym momencie różnicą siedmiu bramek. Szczypiorniści "Miedzianki" zdołali szybko ochłonąć i wzięli się ostro za odrabianie strat. Skuteczna gra w obronie i akcje zakończone celnymi trafieniami sprawiły, że do przerwy legniczanie tracili do rywala już tylko cztery bramki.
Po zmianie stron wiślacy próbowali szybko uzyskać większą przewagę, ale legniczanie grali mądrze. Porażka 20:24 nie przynosi "Miedziance" żadnego wstydu. W najbliższą środę, 2 kwietnia, "Nafciarze" przyjeżdżają do Legnicy. By dalej liczyć się w walce o medale, podopieczni trenera Strząbały muszą ten pojedynek wygrać, bo na tym etapie fazy play off gra się do dwóch zwycięstw.
Zupełnie inny przebieg miało spotkanie w Lubinie. Szkolna hala "czternastki" wypełniła się po brzegi sympatykami ręcznej z Lubina i Głogowa. Nic dziwnego, skoro na przeciw siebie stanęli dwaj odwieczni rywale zza miedzy. I nieważne było, że Zagłębie to aktualny mistrz Polski, a Chrobry wystartował do play offów z ósmej pozycji. To się wcale nie liczyło. Podopieczni trenera Jarosława Cieślikowskiego już przecież nie raz udowodnili, że mają swoje sposoby na lubinian. Jak można się było spodziewać, walka toczyła się na każdym centymetrze parkietu. Mecz życia rozegrał chyba bramkarz Interferii Zagłębia, Michał Świrkula, który wielokrotnie ratował swój zespół przed utratą goli. Pod względem fauli i 2-minutowych kar, drugiego takiego meczu dawno nie widziano. Sędziowie aż pięciokrotnie sięgali po czerwony kartonik (Orzłowski i Niedośpiał z Zagłębia, Misiaczyk, Paluch i Wita z Chrobrego). Jak niektórzy zawodnicy nie przebierali w środkach świadczy zderzenie Jarosława Palucha z Robertem Kielibą. Najbardziej ucierpiał Paluch, który poważnie rozbił głowę. O końcowym zwycięstwie Zagłębia zadecydował rzut karny skutecznie wykonany przez Tomasza Kozłowskiego. Zagłębie - Chrobry 26:25. Głogowianie już zapowiedzieli srogi rewanż na własnym parkiecie.
Na zdjęciu: Jarosław Paluch z rozbitą głową.
Fot. Dariusz Piotrowski/zaglebie.lubin.pl